Translate

poniedziałek, 28 października 2013

Ukryty za chmurami

Witajcie moi drodzy!

Cieszy mnie niezmiernie fakt, że czytacie :D. To dla początkującego bloggera bardzo ważne. 
Tyle tytułem wstępu.

Co do tytułu nawiązuje nie do czego innego, tylko do mojej następnej (w kolejności aktywnego słuchania) płyty-kasety "Obscured by clouds"

W przypadku tej płyty dla mnie nie była aż tak ważna muzyka tylko moje skojarzenia i rozmyślania na płaszczyźnie duchowej dotyczące tytułowego Ukrytego za chmurami


Źródło : http://pinkfloydarchives.com/

 

Sama muzyka jest soundtrackiem do filmu "La Vallée"(który obejrzałem mając 34 lata)
Pierwszy utwór powala mnie na kolana, swoje też  robi tytuł i okładka.
  
Dużo mógłbym powiedzieć. Poszukiwanie celu w życiu i zwątpienia w istnienie kogoś kto zajmuje się tym całym bałaganem na ziemii.  Cała płyta dla mnie była poszukiwaniem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania dotyczące wszechświata. Płyta, okładka, tytuł....
Jest to zupełnie inna płyta niż Wish You Were Here, Animals czy Dark Side. Tu nie słyszę genialnych efektów muzycznych słyszę lub chcę słyszeć przekaz związany ze swoją duchową stroną
 
Sam sobie wmówiłem, że ta płyta jest właśnie o tym. 
Nie wiem czy umiałbym teraz jej posłuchać właśnie bez tych moich skojarzeń sprzed 20 lat....



Stworzyłem parę własnych utworów pod wpływem właśnie tej płyty. Chciałbym Wam przedstawić :
 


Zone Clouds  około 1994 r

Jeśli znudzi ci się monotonia życia
Jeśli denerwuje cię codzienność
Jeśli nie wiesz co chcesz z życiem zrobić
Jeśli masz wszystkiego dosyć
Bądź chmurą wędrowcem pchaną przez wiatr
Bądź chmurą bez potrzeb i kompleksów
Bądź chmurą nieprzeniknioną , z której zaraz spadnie grad
Bądź chmurą która zaraz przestanie istnieć…

                                                                      Piotr Marchewa


Układanka  (26.09.1994)


Stworzyłeś świat pełen miłości, ciepła,
bezpieczeństwa i wzajemnego zrozumienia
Stworzyłeś też tą nie pasującą część
do skomplikowanej układanki
Ukryłeś się gdzieś za chmurami
I patrzysz czy umiemy podołać wezwaniu
jakim jest zazdrość, nienawiść, pycha i obłuda
To obraz końca XX wieku, to pytanie o przyszłość
w tym coraz okrutniejszym świecie

                                  
                                               Piotr Marchewa


I żeby nie było Wam tak smutno
humor z zeszytów 


 


 ps. piszcie co sądzicie o moich wierszach, postach i logach . 

Z Floydowskim pozdrowieniem Piotrek

niedziela, 20 października 2013

Ucho albo głowa wielbłąda czyli echa jednego z tych dni

Długi tytuł posta wyszedł. Wiem wiem
Nawiązałem trochę do okładki "Meddle"

 
zdjęcie Bob Dwoling za: [http://okladki.net/okladki/show/83-pink-floyd--meddle]



Tak samo długi jak długie są elektryzujące utwory Floydów.  Ponad 20 minut psychodelicznej muzyki było dla mnie tym czymś. TYM CZYMŚ czego nie usłyszysz w radio, czego trzeba niejednokrotnie przesłuchać. Nie pierwszy raz i nie ostatni Waters, Glimour, Wright i Mason pokazują jak GRAĆ.

  Kolejna płyta która znalazła we mnie stałego słuchacza, właściwie dwa utwory były dla mnie inspirujące- zgadniecie łatwo. Tytuł posta mówi samo przez siebie. 

Echa...... 
nie wiem kiedy się bałem bardziej - czy oglądając "Ptaki" Hitchcocka, czy czytając Lovecrafta,  czy słuchając Echoes.
Najpierw  takie pokazanie dnia po dniu, później budowanie potężnego napięcia...
Przerażające echa, kapiąca do przepastnej studni woda, słyszane odgłosy wron, odczuwalny za karkiem niewyobrażalny strach, groza, beznadzieja sytuacji. Kapitalna praca Pana Wrighta.

Wiecie co -  znów mam ciarki na rękach jak to pisze.  Stworzyłem  kiedyś utwór właśnie o tym tytule, ale gdzieś mi się stracił.  Nawiązywałem w nim do muzyki z "Echoes"- do spadania w dół, do beznadziei i do drugiej części utworu gdzie słyszałem odnawianie sił, powracanie na górę, potężną energię. Tak to było. 
Posłuchajcie sobie sami i opowiedzcie mi swoje własne wrażenia. "Meddle" to dla mnie chyba najbardziej osobisty album.

Drugim miażdżącym dla mnie utworem był  "One of these days". Po raz kolejny dla mnie bardzo ważny okazał się utwór instrumentalny. Świetna robota wszystkich muzyków, ale tym razem Mason górował nad resztą.  Moja wyobraźnia mogła działać. To efekt:
 
                                 
 
                                    Jednego z tych dni (bez roku)

Wieje mocny, porywisty wiatr
Zawody motorowodne właśnie się  zaczynają
Wreszcie wystartowali.
Prędkość ich pojazdów przekracza 300 km/h
Trwa ostra i zacięta walka
W krótkim czasie można było wytypować faworyta
Już zniknęli za zakrętem i zasięgiem wzroku publiczności
Nikt nie wiedział co tam się rozgrywa
Chwila niecierpliwości
Już są z powrotem
Jeszcze tylko kilka okrążeń
I meta
Na twarzach publiki maluje się zdziwienie
W czołówce nie ma ich ulubieńca
Niestety są takie dni
w których mistrz przegrywa
a zwycięzcą zostaje niepozorny zawodnik
Tak bywa i w życiu
Wiatr wcale nie przestaje wiać



                                                                Piotr Marchewa


jeszcze jeden utwór związany z One of these days





                   Wiatr  (01.09.1996)

  
                   Wiatr dziejów      

                   Powolne niszczenie
                   Czekanie na koniec
                   wreszcie się zaczęło
                   Lawina ludzkiej głupoty
                   ruszyła
                  Toczy się coraz szybciej
                   Wciąga ludzi
                  Ratuj się  co dni ostatnie
                  już za twymi drzwiami
                  A wiatr nowych dziejów
                  wkrótce zawieje
    

                                               Piotr Marchewa
 



 Co Wy na to?

Każdego dnia dla poprawy humoru : z zeszytów szkolnych





 ps. nie bierzcie ze mnie przykładu tylko uważajcie na lekcjach :D 




              

 









poniedziałek, 14 października 2013

O owcach, świniach i innych zwierzętach

Na wstępie chciałbym podziękować Wam Wszystkim, że czytacie. Dochodzą mnie sygnały że podoba się to co piszę. To miłe.
Do rzeczy 

Wydawałoby się, że po płycie Wish You Were Here naturalnym odruchem było wysłuchanie płyty "Animals". Nic bardziej mylnego.
Też mi się tak zdawało.
 Oczywiście zakupiłem kasetę z 4 kominami na okładce i 5 utworami. Oczekiwałem tak spektakularnych efektów jak na Wish You..... To oczekiwanie mnie "zabiło".  

Tak w rzeczywistości wygląda elektrownia :  


fot. Gaetan Lee (za http://pl.wikipedia.org/wiki/)



a okładka płyty wygląda podobnie. Akurat jakaś świnia przelatuje nad nią


 
(żródło : en.wikipedia.org)

 Nie słuchałem tych utworów nigdy wcześniej, nie wiedziałem nic o niej, oprócz anegdot związanych ze słynną świnią, która zerwała się i piloci, którzy akurat odbywali rutynowy lot  nad Elektrownią Battersea wzięli ją za niezidentyfikowany obiekt latający.
Do tej płyty wróciłem po 5 czy 6 latach.

Jak już mówię o zwierzętach to chciałbym przypomnieć słynną krowę na okładce. Fani i znawcy Floydów wiedzą o czym mówię. Atom Heart Mother. 

Projekt i zdjęcie Storm Thorgerson


 Właściwie w moim słuchaniu to była następna płyta po "Shine ....., chociaż wcześniejsza od "Dark Side...".  Atomowe serce matki datowane jest na 1970 rok.
Ponad 20 minutowa suita symfoniczna  rozpoczynająca te arcydzieło psychodelicznego rocka ukoiła moje wygórowane oczekiwania związane z płytą "Animals".

  Nie zapomnę tego nigdy gdy założyłem słuchawki i odgłos przejeżdżającego pociągu z lewego do prawego ucha, nawracanie dźwięków, które cichły po chwili natężając barwę. Wszechświat dźwięków. Znowu nie umiem tego opisać  Genialne chórki, przerażający gwizd parowozu, dźwięki zrzucanych bomb, złowrogie echo,  przejeżdżający motocykl czy ta właśnie odkryta waltornia, nie mówiąc o solówkach Gilmoura czy klawiszach Wrighta .
Długość utworu i jego instrumentalność spowodował,  że gdzieś w głębi duszy dorabiałem sobie słowa do tego co widziałem oczami wyobraźni.

 Na świecie działy się wtedy różne rzeczy, a ja byłem gdzieś zbuntowany przeciw temu wszystkiemu.To dało się szczególnie odczuć w jednym z moich utworów.

 

Pomysł napisania – francuskie próby jądrowe na atolu Mururoa. Tytuł i iskra powstania – Atom Heart Mother  Pink Floydów.
Utwór był napisany dużo później niż pierwsze przesłuchania tej płyty (no tak Floydów można i trzeba wielokrotnie przesłuchiwać).

Atomowe dzieci  27.07.1995
                        
Był pokój – może względny
Nadszedł XIX wiek – przełomowy
na początku był Einstein – ojciec atomowy
wiedział – to jego wynalazek bezbłędny

zmieni na lepsze świat
za jego wiarą poszli prorocy
Nietsche – niemieckiej filozofii kwiat
teraz stał się świat przemocy
Wojna matką wynalazków
więcej i więcej okrutnych obrazków

Skończyła się, by po 20 latach 01.09 w nocy
odrodzić się okrutniejsza i silniejsza
Narodziły się dzieci – zbrodnicze pomysły
Bomby atomowej – Japonia była mniejsza
Znowu koniec wojny, marzenia jednak prysły

Siły podzieliły wpływy o prowadzą zbrojeń wyścig
co dalej z atomem, czy wróg nas już dościgł
wybudujemy elektrownie, na księżyc polecimy
wkrótce planetę i samych siebie zniszczymy


                   Piotr Marchewa


Co do Floydomaniactwa - niejednokrotnie podczas  robienia  jajecznicy w bursie odtwarzałem Alan's psychedelic breakfast.....(to z drugiej strony kasety...)


Na koniec oczywiście humor z zeszytów szkolnych czyli jak Piotrek tworzył loga na lekcjach.








środa, 9 października 2013

Całkowity zanik rozsądku czyli jak Piotrek stał się Floydomaniakiem

No właśnie jak to się stało?

Nie wiem

  tak po prostu. Po Dark Side spróbowałem iść za ciosem.  Postanowiłem przestudiować całą dyskografię Floydów. Wielokrotnie ją przesłuchać, przeanalizować pod różnymi kątami. Tak sobie postanowiłem.

  Kolejną płytą - kasetą było Wish You Were Here z 1975 roku.  Dwóch panów na okładce. Okładkę tak samo jak Dark Side projektował George Hardie. 





  Spotkanie dwóch panów na ulicy. Jeden z nich się palił. To zapowiadało ciekawe wnętrze. Pierwsze powolne brzmienie, narastanie i budowanie nastroju, całkowite mistrzostwo. Mówię o "Shine on you crazy diamond". Rozdzielenie, które szczególnie było odczuć na taśmie magnetofonowej potraktowałem na początku jako dziwny zabieg.  Z biegiem wysłuchań nabrałem przeświadczenia, że to było celowe. Druga dłuższa część niesamowitego instrumentarium Ricka Wrighta, poprzedzona tytułowym Wish You Were Here była dla mnie odyseją muzyczną. Nie to nie da się opisać... Szkoda że pana Wrighta już z nami nie ma : Wish you were here....

 Z momentem kończenia się Shine on.... na pierwszej stronie automatycznie przerzucałem kasetę na drugą i tam się zaczynało dziać....
 Ech...
  Teraz  (po prawie 20 latach słuchania) w 2013 roku dla mnie to tak samo BRZMI. Ciarki na rękach, włosy się jeżą. Wpadłem po uszy, zakochałem się w tej płycie.
  Analiza ja wiem? Nie nie analizowałem wszystkiego, rozbierałem w swoich myślach kawałek po kawałku, dopasowywałem to o czym myślę do tego co dzieje się na płycie.
Działo się całe mnóstwo. 
Pozwólcie, że podzielę się dwoma fragmentami, które ilustrują Shine on. Jeden pod względem muzycznym, drugi pod warstwą tekstową. Chcę zaznaczyć, że są to moje luźne interpretacje, powstałe pod wpływem fascynacji.



Utwór inspirowany okładką "Delicate Sound of thunder" oraz  brzmieniem "Shine on you crazy diamond"


Taniec  04.08.1996

       I

Mija kolejny jałowy rok
wciąż czekam
wciąż nieustająco
wciąż niecierpliwie
nieznośnie długo
czekam, czekam
na ciebie
na taniec z tobą

       II

Taniec jest cudowny
i porywający
Wirujesz razem ze mną
Twój uśmiech
Twoje usta
Twoja twarz
Zespoleni ze  sobą
każdą sekundą

        III

Taniec roku
Rok tańca
mógłby trwać
w nieskończoność
ja, ty
ty, ja
razem i osobno

        IV

Pantofle wciąż gładkie
więc tańcz, szalony tańcz
bez przerwy patrząc
w jej oczy
Bądź szalony
Więc tańcz, tańcz
wciąż wkoło i wkoło
Muzyka płynie jak miód
Ukojenie w bogactwie
Szaleństwo w nędzy

       V
On cię opętał
Wirujesz nie wiedząc dokąd
Twoja stopa w rytm walca
poczuła słodką
upajającą wolność
Twoje wyciągnięte ręce
do samego siebie
kręcisz się wokół własnej osi
  
       VI

Ona cię opętała
oddalasz się z inną
Twoja głowa
Jej włosy
razem z tobą
Jak to jest?
więc tańcz
Szalony tańcz

       VII

Tańcz na lądzie
tańcz z wiatrem
szalony daj
unieść się tańcu
radosny głupcze
zaczynasz coraz szybciej
i szybciej
Padasz
Oczy twe zamykają się
mając przed sobą
wirujący świat
       
       VIII

Nie kończysz już tańca
Serce twe nie stuka już
Nogi twe nie czują już tańca
Oczy twe nie widzą już
Ręce twe nie mają partnerki do tańca

                                    Piotr Marchewa
 




i jeszcze jedna porcja,  tym razem odwołująca się do wyrwanego z kontekstu Shine on you crazy





             Wpływ, inspiracja, pomysł i pierwsze słowa tytułowe
Pink Floyd „Shine on you crazy diamond” Parafrazował Piotr Marchewa


                                 Diament (1996)

Lśnij szalony diamencie, wśród wiatru, zimna, piachu
Który cię otacza
Twój blask ożywia umarłych, powstają nawet ci, którzy zwątpili twe istnienie
Zabijają się o ciebie, jesteś ich Mekką, drogą nie wiadomo dokąd
Piękność twa jest chlebem i wodą
I nikt nie wie jak ty to robisz, a więc
Lśnij szalony diamencie
Jeszcze wczoraj byłem normalnym człowiekiem
Teraz jestem potworem – przez ciebie
Jesteś zdradziecki i obłudny
Panujesz nad całym światem
Jesteś jego wyrocznią i jedyną nadzieją
Tak dalej być nie może
Ty pozbawiłeś ludzi marzeń, jesteś złodziejem
Ludzkich dusz – oni zaprzedali się tobie
A ty tylko spokojnie jesteś
Diamencie końca XX wieku - pieniądzu

                                               Piotr Marchewa
 


O Shine on you crazy.... mógłbym jeszcze wiele napisać, najlepiej jednak to oddaje muzyka. 
Miało nie być analizy poszczególnych płyt, wiem wiem. Teraz  trochę o floydomaniactwie.
Dokładnie tak. Ze szczególnym naciskiem na maniak. 

Pierwsza książka :



  Nie wiem ile razy ją czytałem, ile razy odnajdywałem ciekawostki. Sam ośmieliłem się dopisać rozdział o Divison Bell.  Bardzo duży wkład w odnajdywaniu muzycznej pasji. Dziękuję Panie Sławomirze
  Dalej: różne gadżety: Nie istniejąca już koszulka z Division Bell (nie wiem co się z nią stało),  widokówki z pierwszych zagranicznych podróży, które przyklejałem do szafki w moim pokoju


  czy wreszcie wspomniane wymyślane loga (parę na początek):




I co powiecie na kartki z zeszytów? 

ps. nie było wtedy jeszcze zaawansowanej techniki photoshopa, jedynym znanym komputerem był zx spectrum lub coś podobnego.

piątek, 4 października 2013

Dark Side Początek


....
tak to było to:
 
Fenomenalny, ponadczasowy, ponad wszystko 
album wszechświata (wg mnie oczywiście)
Dark Side of the Moon zespołu Pink Floyd

  Chyba wszystko o nim napisali. Pisały różne tuzy muzyki, ja też napiszę ze swej perspektywy

   Rzeczywiście. Wszystko zaczęło się od Money - utwóru Watersa z charakterystycznym początkiem Watersa i Masona. 

 Tak jak już wspomniałem nie będę się rozpisywał o każdej płycie, tylko będę pisał o moich odczuciach, które powstały podczas poznawania Pink Floydów.

  Nie pamiętam ile razy przesłuchałem ją w  w odtwarzaczu magnetofonowym. To był zwyczajny magnetofon na jedną kasetę. Chyba pamiętacie?




 

  Nie zapomnę nagrywania  notowań list przebojów trójki, wielokrotnego zapisu, tych stopów i startów. Ci co pamiętają zgodzą się ze mną, że był tego jakiś nieodparty urok.
Wielokrotne naciskanie klawiszy powodowało najzwyklejsze zmęczenie materiału, trzeba było naciskać niejednokrotnie dwa klawisze naraz, wsadzało się zapałki, itp. Wszystko aby słuchać.
  Dark Side przesłuchałem niezliczoną ilość razy. Za każdym razem coś odkrywałem, a to Dicka Parrego na magicznym saksofonie, a to żeńskie chórki na The Great Gig in the Sky, a to znowu początek kasety - płyty.
  Później kasety zacząłem słuchać na walkmanie (praprzodek odtwarzaczów mp3, mp4). 



  Znów muszę  się przyznać, że odkryłem inne, wcześniej nie słyszane dźwięki. O matko cóż za magiczny świat!!!
  Dźwięk monet który przelewa się z prawego do lewego ucha i odwrotnie, wszystko słyszane o wiele wyraźniej, głębiej.  Niesamowite.
  Słuchałem. Najpierw muzyka, później tekst, kontekst. Wtedy jeszcze nie znałem podstaw angielskiego. Wszystko nabrało innego znaczenia parę lat później. 
  Studiowałem tą płytę, przerabiałem ją milion razy. I wiecie co? Jest niesamowita. Jeśli teraz wziąć pod uwagę to co robili Floydzi na rok przed moim urodzeniem to włos mi się na głowie jeży!!! 
 Słynna kwadrofonia - system czterech głośników w roku 1973-  to była kosmiczna rewolucja dźwiękowa. Nikt nie słyszał wtedy o dtsach, 5.1, czy 7.1. Mogę powiedzieć że 40 lat temu to efekty muzyczne jakie serwowali Floydzi były porażające!!!

  Odkąd dowiedziałem się że taką rewolucję wprowadzali, marzyłem aby ich słuchać w takim systemie. Wiem wiem co teraz powiecie, że to było śmieszne, bo było, ale liczą się chęci i próby stworzenia domowego systemu kwadrofonicznego. 
 Śmieję się teraz jak sobie to przypomnę, podpinałem moje mini głośniczki, które dostałem razem z walkmanem do magnetofonu, rozstawiałem w różnych częściach pokoju. Amatorszczyzna pierwsza klasa  ale idea była słuszna.

  Czas liceum wspominam rozkwitem zainteresowań Floydami. Wszystkim co było ich, wokół nich Pierwsza książka o Floydach : Sławomir Orski "Pink Floyd psychodeliczny fenomen", widokówki z ich podobiznami, znów pożyczona kaseta magnetofonowa z zapisem z Pompei, zapuszczone włosy.....Gdzieś mną targało. Musiałem to wszystko wylać. Wylać na papier. 


 Dark Side ma to do siebie, że każdy -chyba każdy znajdzie coś dla siebie. Od kiedy poznałem podstawy angielskiego pierwszą fascynacją był Us and Them, później Breathe, Any Colour You Like czy w końcu Brain Damage
 
 Muszę się Wam do czegoś przyznać, na lekcjach w liceum - pewnie była to biologia lub chemia tworzyłem swoje loga Pink Floydów. Wszystko mam do tej pory, niezliczona ilość wymyślonych czcionek oraz tekstów.
 Jak chcecie chętnie Wam zaprezentuje wraz z moją twórczością...



 


 

 

 

wtorek, 1 października 2013

Świat muzyki

Kiedy to było nie pamiętam dokładnie.

Od małego otaczały mnie różne rzeczy, chyba jak każdego z nas. 
Umiłowanie do dwóch spośród milionów zawdzięczam rodzicom. 
Były to książki i muzyka. 

Właśnie muzyce chcę poświęcić ten blog. Opisać muzyki się ponoć nie da ale mimo to chcę przedstawić to co czuję, czułem : fascynacje, wyobrażenia, twórczość. 

Nie będzie to obiektywny blog, nie mniej jednak proszę Was czytających o obiektywną opinię. 
Chcę jednocześnie zaznaczyć że nie jestem związany zawodowo z radiem i zapewnić że materiały umieszczone w blogu przeze mnie są materiałami ogólnodostępnymi. Jednocześnie chciałbym zapewnić instytucje, artystów, że szanuję ich dorobek, który podlega prawu autorskiemu. Moja twórczość jest inspirowana muzyką, tekstami wszystkich członków Pink Floyd. Zastrzegam jednocześnie, że wszelkie teksty są moją własnością i ich publikowanie jest bez mojej zgody zastrzeżone. 
Chciałbym też podziękować pewnemu znajomemu Floydomaniakowi, za iskrę do pomysłu który właśnie realizuję. :D


  Nie pamiętam dokładnie daty ale przyjmijmy że odkąd miałem może 10-12 lat. Rodzice wpajali nam (mnie i młodszej siostrze Gosi) szeroki światopogląd muzyczny. Od zawsze słuchaliśmy Listy Przebojów Trójki, niezniszczalnego Marka Niedźwieckiego. Słuchaliśmy i rozwijaliśmy swą wrażliwość muzyczną.


  Zawsze byłem starannie przygotowany do piątkowego, a później sobotniego wydania listy, zawsze słuchałem nowości, czekałem z niecierpliwością na pierwszą dziesiątkę. Nieraz zdarzało że zasypiałem. 
 To co szczególnie nam się podobało nagrywaliśmy na kasety magnetofonowe, które teraz słuchane mają bezcenną wartość. Na kasetach była nagrywana nie tylko muzyka ale też rozmowy Marka Niedźwiedzkiego z gośćmi w studio. 
  Nie wiem jak wy wyobrażaliście sobie Marka Niedźwieckiego.  Moje pierwsze wrażenie, jak ujrzałem Go na szklanym ekranie, było wielkim szokiem. Jednak od dłuższego czasu nie wyobrażam sobie "3" bez popularnego Niedźwiedzia

                                                              fot. PR/W. Dorosz

  Trójka trójką, rodzice rodzicami, ale to co dla mnie było odkryciem muzycznym nie było tego ani na liście, ani rodzice tego nie słuchali.
  Mamy takiego przyszywanego kuzyna Jacka. Byliśmy na którychś urodzinach lub imieninach nie pamiętam. Jacek jest parę lat starszy ode mnie. Miał zakupioną super wieżę  (nie było wtedy cd - to dla informacji młodszego pokolenia). Pamiętam jak dziś ten dźwięk z kasety
 Ten charakterystyczny brzęk monet i otwieranej kasy. 

Pożyczyłem kasetę z pryzmatem na okładce ...