Translate

sobota, 7 grudnia 2013

W stronę Orwella

Witam Was Wszystkich!

Prawie przedświątecznie, grudniowo, popołudniowo, śniegowo.

Wiecie jak to jest jak się zostaje fanem zespołu? Wiecie. 
Kupujesz wszystko, chcesz wiedzieć jak najwięcej. Tak to było z omawianym wcześniej przeze mnie albumem " Animals" z 1977 roku.

Tą właśnie płytą chciałem się dziś zająć.

Po latach słuchania Floydów, poznaniu ich stylu, konceptu i wszystkiego co do tej pory wiedziałem, gdzieś z tyłu głowy tliła się myśl - a może by tego posłuchać? 
Odrzucona  przeze mnie płyta zaraz po zachwycie nad Wish You Were Here leżała gdzieś w odmętach moich kaset.
Wyciągnąłem, włożyłem do magnetofonu i zamarłem. 

Taaak. 4 utwory mieszczące się na albumie gwarantowały długość i bezkompromisowość.

 Najpierw dotarły do mnie Owce, może ze względu na bardzo dobrą grę Gilmoura oraz klawisze Wrighta, a może wokalizę Watersa , czy w końcu dosadny tekst. Świetny utwór!!! Polecam początkującym Floydomaniakom.

 Po owieczkach (jak ten utwór pieszczotliwie nazywam) w ucho wpadły mi Psy. Bardzo zaangażowane teksty dotyczące całego ludzkiego społeczeństwa. Nie bez przyczyny krytycy dopatrzeli się nawiązania do przedstawienia świata  przez  George Orwella w powieści "Rok 1984"
Wysublimowane solówki Gilmoura podkreślają charakter utworów. Pragnę zwrócić uwagę na proste, jak na Pink Floyd, efekty specjalne. Dzięki temu zabiegowi cały album jest dla mnie bardzo przestrzenny, gdzie słychać poszczególne dźwięki. Myślę, że to celowy zabieg.
No i zostały świnie. Kto nie zna latającej świni podczas koncertów....heh

Moje utwory - dwa bardzo mocno osadzone w klimacie Orwella, Sheep - wtedy 20 lat temu wykreowała zupełnie inną rzeczywistość.
Osądźcie sami: 

PSY (1) (bez daty)

 
Gdy odwracasz się plecami
Czujesz na nich ich oddech
Słyszysz ich jazgot
Nie obracaj się, jesteś ich wrogiem
Masz kość – to dobrze – ale nie przechytrzysz ich
To one za dnia są przyjaciółmi
Ale w nocy są groźne pilnując swych małych wielkich domków
Wyjąc do księżyca
Nie lubią obcych podobnie jak ty
Będziesz uciekał, one za tobą pobiegną
Twoja noga nie pojawi się już na ich terenie
Nie rób tego więcej
Myśląc: pies – przyjaciel

                   Piotr Marchewa


  
PSY (2)  (bez daty)
             
Wy musicie być szalone
że chodzicie  po ulicy
szukając zapachu zdechłego mięsa
 ....
Kochałem was
Wy się zmieniacie
Kto z was się nie zmienił
Kto nie zatrzymał przy sobie
Kto z was nie zaznał domowego szczęścia
Kto nie wędrował z was nieba drogami?

                                      Piotr Marchewa
 

a teraz zupełnie inny - mroczniejszy klimat. Utwór w całości inspirowany utworem Sheep 

                                                          JEŹDZCY (bez daty)

Najpierw łagodnie jak owieczki, prawie po cichu, prawie niezauważalnie, czasem odzywając się. Było ich dużo, o wiele za dużo. Szli i jechali przez zieloną oazę spokoju. Idą tak od wieków, nie wiadomo skąd. Tego nikt nie wie i nie będzie wiedział. Jechali obok idących, jechali na swych czarnych jak noc wierzchowcach, powoli, statecznie z całym dostojeństwem, jakie przysługuje rycerzom. Rycerzom śmierci
Wzrok ich był wieczną pogardą dla wszystkich i wszystkiego.
Oczy – to je było tylko widać spod czarnych, błyszczących hełmów, na których powiewały krucze pióra i ludzkie skalpy. Ktokolwiek ich widział – widział ich raz by potem móc umrzeć w okropnych, przerażających mękach.
Ich miecze, szable, topory i włócznie były tak błyszczące i ostre, że wydawało się iż tną powietrze. Lśniące zbroje dopasowane do każdego z nich.
Tysiące piór powiewało na wietrze, a nad nimi unosił się proporzec. Był to wizerunek wielkiego łba dzika, z którego lała się czarna krew.
Szli dalej jak jeden mąż, zostawiając za sobą przerażającą pustkę. Sprzymierzeni z nocą, podkradali się jak wilki, jak zdziczałe psy, które nie wiedzą o swym instynkcie. Szpony śmierci zostały w domach, gdzie nie było już słychać jęków rozpaczy. Zostawiali czarny proch zmieszany z czerwoną krwią.
Koniec istnienia, koniec wszystkiego.
Czas dla nich nie istniał, wiek temu to dla nich jak wczoraj. To oni ustanawiali porządek rzeczy świata. Stworzeni przez ludzi dla ich zagłady. Kto istniał -przegrywał.
Za dużo było miejsc na ziemi, więc nie spieszyli się. Powoli, systematycznie, precyzyjnie zabijając ludzi – wioska za wioską, miasto za miastem, kraj po kraju.
Byli niezniszczalni. Nagle jednak nastała cichość zabijania. Armia śmierci ruszyła galopem przez glob. Przegrała sama ze sobą, nie mają już swego zadania, nie mają dokąd wracać. Nareszcie koniec. Czarni rycerze zginęli wraz z ostatnim człowiekiem.
Pozostały tylko czarny popiół i czerwona krew

                                                        Piotr Marchewa



Pozdrawiam Was gorąco!!!
Piotrek Floydomaniak Marchewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz