Cześć!!! :D :D
Wszyscy już wiemy. Wszyscy już mamy w rękach
nowe wydawnictwo naszej ukochanej supergrupy. Szkoda, że ostatnie, no ale….
Słowo „ale” mogłoby być dość
sporo, tylko po???
Endless River słucham po raz któryś z kolei. W
całości razem z bonusami. To niezwykłe wydawnictwo, które w sposób szczególny
wyróżnia Richarda Wrighta i podkreśla wielką rolę jaką odegrał w twórczości
Pink Floyd. I wiecie co? Nie znudziło mi
się wcale lecz nabiera na wartości.
To jest Historia Pink Floyd. Kupując tą płytę
wiedziałem w co brnę. Jest to zapis praktycznie sprzed 20 lat!!!, który nie
został opublikowany. To wspaniałe barwne ilustracje muzyczne podzielone na 4
części (jak zauważyliście i jak przesłuchaliście).
Wg mnie pierwsza część czyli pierwsze 3 utwory
to historia powstania Pink Floyd – gdzieś z tyłu głowy też już nie żyjący
członek Syd Barett z kawałkiem przypominającym w oddali „Shine on You crazy
diamond”.- jeden z moich ulubionych utworów stworzonych przez R.Wrighta.
Druga część to 4 utwory. Pierwszy z nich czyli Sum rozpoczynający się mocna partią
gitarową to dalej historia Pink Floyd ale już bez Watersa. Słychać odwołania do
„A Momentary of Reason” oraz „Division Bell”
Dalej Skins przypomina mi swoją konstrukcją, a w
szczególności wysuniętą linią perkusji - „One of These Days” z płyty Meddle. Anisina to
utwór, w którym słyszę wpływ Dicka Perrego na saksofonie w nieśmiertelnym Dark
Side…
Trzecia część rzeczywiście jest słabsza, może
poza utworem Allons 1 i2 wg mnie to nawiązanie
do rozstania z Rogerem Watersem, gdzie wyraźnie słychać wpływy „The Wall” a w
szczególności „Run Like Hell”. Cieszę się że Panowie nie zapomnieli o nim.
Ostatni utwór Talking Hawking to oczywiście może i
pierwotna wersja Keep Talking z głosem wybitnego astrofizyka Stephena Hawkinga.
Mnie się podoba. :D
Ostatnia część Endless River to pożegnanie ze
słuchaczami. Nie ukrywam też jak wielu słyszę hołd złożony wielkiemu
kompozytorowi jakim jest Vangelis, nawiązanie do Rydwanów ognia oraz do The City
jest bardzo wymowne. To znowu odwołanie do zmarłego przyjaciela.
Okładka :
Mimo iż zespół zakończył
oficjalnie działalność na tej właśnie płycie „Endless River” ilustracja na
okładce dla mnie jest odzwierciedleniem przestrzeni w muzyce , która nigdy się
nie kończy. Jest zapowiedzią i zachęceniem słuchacza do inspiracji, do szukania
muzyki zespołu Pink Floyd we wszechświecie.
Słyszę to chcę usłyszeć. Jak
gdzieś przeczytałem ta płyta to suplement. Zgadzam się z tym tak ta płyta
to suplement. Streszczenie twórczości na jednej płycie.
Tak też już było, że utwory,
płyty Pink Floydów były docenianie później po wielu, wielu przesłuchaniach. Mam
nadzieję iż tym razem też tak będzie.
Z Floydowskim pozdrowieniem
Piotrek Floydomaniak
Marchewa
Wkrótce moje słowne wizualizacje do tej płyty.
Dziękuję za to że jesteście. To inspiruje do działania. Nowych i stałych
czytelników serdecznie pozdrawiam
Piotrek
Po tym co przeczytałam jestem znów oczarowana tym co napisałeś Piotrze. Jednocześnie bardzo się boje, że już nigdy nie zobaczę ich wszystkich na scenie jako Pink Floyd. Dotąd widziałam tylko Watersa w 2011 w Łodzi na The Wall. Mam nadzieje że dadzą choć jeden koncert razem. Byłoby to spełnienie moich marzeń. Mój mąż był w Pradze na koncercie Pulse w 1994, mi niestety nie dane było tego doświadczyć tego, za młoda byłam. Płyta The endless river jest doskonała, nie mogę się do niej odczepić. Nie liczę już ile raz jej słuchałam. Jest inna, ale jest zarazem powrotem do dawnych Floydów - historia tego zespołu jak to sam powiedziałeś. To niekończąca się płyta choć pożegnalna tym razem :(. Aż mnie serce boli na tę myśl. Dziękuję za ten wpis i czekam na twoje utwory. Poprzednie są genialne. Trzeba mieć łeb by tak pisać. Byle kto nie napiszę takich tekstów. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:D ech :D Dziękuję
Usuń